Normy prawne powinny być dookreślone, aby nie pozostawiać nadmiernego pola do interpretacji. Powszechnie wiadomo, że wszelkie luki i niedopowiedzenia tworzą idealne warunki do obchodzenia przepisów, a “dobrzy” prawnicy są wyspecjalizowani w ich wykorzystywaniu. Jednak czasem furtki te stają się tak oczywiste, że do ich użycia nie potrzeba ukończenia prawa. Jeszcze do niedawna takim przykładem była aborcja eugeniczna, kiedy to wystarczyło domniemanie, że dziecko będzie chore, a część ginekologów nie miała najmniejszego moralnego problemu z wysyłaniem na badania prenatalne, w których jak to określano “zawsze coś wychodzi”. Natomiast kiedy ta droga została uniemożliwiona, pojawiła się kolejna, w postaci zaświadczenia od psychiatry.
Felieton wyraża zdanie autorów, nie przedstawia stanowiska oraz poglądów Stowarzyszenia.
Aspekt zdrowia psychicznego w kontekście aborcji
I można tutaj próbować bronić, że przecież jest wyjątek dopuszczający aborcję w przypadku zagrożenia zdrowia i życia kobiety, a zdrowie psychiczne jest równie ważne jak to fizyczne i nikt nie ma prawa tego negować. A i owszem, sama jestem propagatorką dbania o to pierwsze i dostrzegania jak jest istotne. I faktycznie od wycofania przesłanki eugenicznej pochylano się nad tym zagadnieniem, a psychiatrzy zaczęli wystawiać zaświadczenia o zagrożeniu zdrowia i życia wynikającego ze stanu psychicznego. I ciężko tu wykazać łamanie prawa, bo przepisy nie definiują co może stanowić zagrożenie, a co nie, nie jest również dookreślone, że dotyczy jedynie sfery fizycznej. Jednak jeśli otwarcie mówi się o tym, że przy braku przesłanki eugenicznej stosuje się przesłankę zdrowia psychicznego to ewidentnie staje się to opcją zamienną i nie stanowi samo w sobie ochrony życia kobiety.
Zobacz także: Kto jest ważniejszy: Barbara Nowacka czy Episkopat? [FELIETON]
Ponad to psychiatria jest tak odrębna od innych specjalizacji medycyny, że nie ma fizycznej możliwości weryfikacji faktyczności orzeczenia, dlatego opinie jednego psychiatry zawsze może podważyć inny psychiatra. I w przypadku takich wątpliwości standardem jest tworzenie co najmniej trzyosobowego konsylium, składającego się z dwóch lekarzy psychiatrów i psychologa. Wiążące były też dwie opinie i traktowano to jako orzeczenie komisji. Teraz tak istotną decyzję ma podjąć podczas wizyty psychiatra, który nie jest realnie w stanie zgłębić problemu i wydać opinii w takim czasie, a tego się będzie od niego wymagało. A decyzja ta będzie wiążąca i niepodważalna dla szpitala. Jednoosobową opinię psychiatryczną za pozbawioną uzasadnienia uważa, chociażby prof. Łukasz Święcicki, specjalista w zakresie psychiatrii, podkreślający, że w przeciwieństwie do lekarzy wszystkich innych specjalności, psychiatrzy nie dysponują żadną powszechnie przyjętą obiektywną metodą pomiaru stanu zdrowia.
Poddaje też pod zastanowienie sytuację, w której po dokonaniu zabiegu przerwania ciąży kobieta dojdzie do wniosku, że obecnie czuje się nadal źle, lub nawet jeszcze gorzej niż przedtem. Co ma wówczas zrobić psychiatra, który jednoosobowo podjął decyzję? W psychiatrii uważa się raczej, że ciąża, mimo elementów stresowych, jest swego rodzaju stanem neutralnym dla zdrowia psychicznego. A matka w kryzysie potrzebuje przede wszystkim odpowiedniej pomocy i leczenia. Jak podkreśla lekarz, aborcja może wręcz prowadzić do pogorszenia stanu psychicznego kobiety.
Racjonalność w kryzysie psychicznym
Czy warto więc iść taką drogą na skróty? Czy jak kobieta zwróci się do psychiatry, mówiąc, że nie chce dziecka, ten ma ją kierować na terminację? I co dalej? W kryzysie psychicznym nie myśli się racjonalnie i podejmuje pochopne, emocjonalne decyzje. Jednego dnia można mieć myśli samobójcze, a drugiego bardzo chcieć żyć. Czy w momencie gorszego samopoczucia, zamiast leczenia, damy kobietom podejmować tak istotne decyzje, których potem mogą żałować? A odpowiedzialnością obarczymy psychiatrę?
Ze specjalistami tej dziedziny i tak jest problem, kolejki są zbyt długie, a lekarzy brakuje na rynku pracy, mało jest też chętnych podejmować tę specjalizację. A teraz problem może się jeszcze pogłębić. Zarówno z dostępnością jak i strachem lekarzy przed taką odpowiedzialnością. Nie wierzę też, że nie powstaną biznesy wydawania odpowiednich zaświadczeń za odpowiednią opłatą, oczywiście legalnie, na wizytach komercyjnych. Już teraz środowiska aborcyjne dysponują kontaktami do specjalistów “przyjaznych pacjentkom”, którzy nie będą mieli problemu ze skazywaniem ciąż na terminację i do których wysyłać zaraz będą każdą kobietę w rozterce.
Co więcej nikt się nawet z tym nie kryje. Premier otwarcie mówi o otwieraniu furtek, bo bramy na oścież na ten moment się nie da. W Sejmie nie ma większości, by przegłosować zmiany, które de facto byłyby niekonstytucyjne i wobec tego niewiążące. Dlatego też tworzy się wytyczne, rozszerzające wykładnię przepisów, która będzie proaborcyjna, ukierunkowana na szerszą legalizację aborcji, bez względu na konsekwencje, jakie to przyniesie. Jak podkreślał Donald Tusk w jednej z konferencji prasowych: „Szukamy takich sposobów działania, które w praktyce umożliwią dostęp do legalnej aborcji”.
Prawo a światopogląd
Jak to inaczej odebrać, jeśli nie jawną deklarację światopoglądową, do której nagina się normy prawne? W powyższe kwestie zaangażowane są resorty zdrowia i sprawiedliwości, czy naprawdę w dobie wciąż trwającego covid-19, wojny na Ukrainie, masowej imigracji, a co za tym idzie odżywaniu dawno zapomnianych u nas chorób, nadrzędnym działaniem jest aborcja, jako świadczenie gwarantowane, na szerszą skalę? Z Polski wyjeżdża rosyjski szpieg z tajną wiedzą, na granicy zginął polski żołnierz, a minister sprawiedliwości będzie ścigał szpitale oczekujące drugiego orzeczenia.
Zobacz także: Zachód skręca w lewo. Pytanie na jak długo? [FELIETON]
Co jeszcze bardziej porażające, to dalej posunięta wykładnia, umożliwiająca terminację ciąży aż do samego jej końca, o czym wspominała na X Anna Maria Żukowska. Późna aborcja, czyli wywołanie wcześniejszego porodu, może skończyć się narodzinami żywego dziecka. I jakby nie patrzeć jest już porodem, wcześniaczym, ale jest. I co potem z dzieckiem? I co z psychiką matki świadomą, że dziecko żyło? I gdzie w tym wszystkim konstytucyjne i przyrodzone prawo do życia? Szwecja już się posunęła do pozostawiania żywych 24-tygodniowych dzieci na śmierć. Będziemy zamykać oczy i udawać, że to tylko płód? A może uznamy to za zabieg ratujący życie matki, która do końca życia zostanie ze świadomością tego, czego się dopuściła. Pozostaje tylko jedno pytanie – quo vadis Polsko?