Prawa trzeba przestrzegać

Z prawem nie trzeba się zgadzać. Prawa trzeba przestrzegać [FELIETON]

Chciałbym, żeby ten tekst stanowił pretekst do debaty. Po pierwsze, o to, kto jest uprawniony do rozwiązywania sporów aksjologicznych – jednostka czy wspólnota. Po drugie, o relacji między prawem a moralnością i prawem a prawdą. Po trzecie, o instrumentalizacji prawa, a zwłaszcza o instrumentalizacji koncepcji praw człowieka.

Wiara w prawo

Państwo jest wytworem ludzkim. Jest ono czymś wymyślonym przez ludzi i dla ludzi. Ma służyć ich wspólnemu życiu w pokoju, bezpieczeństwie i wolności. Władza swoje funkcje realizuje dzięki instrumentom danym przez prawo. A podstawową funkcją prawa z punktu widzenia instytucjonalnego jest funkcja regulowania konfliktów. Prawo daje narzędzia, by nawet spory o charakterze potencjalnie egzystencjalnym rozstrzygać w sposób cywilizowany. Tworzy zarówno porządek władzy, jak i porządek wolności.

Nie ma powrotu do wspólnoty przekonań

Po ostatnich wyborach parlamentarnych na tapet wrócił spór, o charakterze właśnie egzystencjalnym. RMF FM i „Dziennik Gazeta Prawna” zapytali w sondażu Polaków, jakich zmian prawnych oczekują od nowej władzy w zakresie dostępu do aborcji. Ankietowani mieli do wyboru wiele wariantów. Najczęściej postulowano, by nowa większość wprowadziła legalną aborcję do 12. tygodnia ciąży (34,7% ankietowanych). 20,8% Polaków chce powrotu do tzw. kompromisu aborcyjnego, czyli stanu prawnego sprzed wyroku TK z 2020 roku.

Zobacz także: Kampania wyborcza KO — podsumowanie

Za ogólnokrajowym referendum ws. przepisów aborcyjnych opowiada się 12,5% badanych. 9,4% badanych chce depenalizacji pomocy przy aborcji. Całkowitego zakazu aborcji, bez względu na przesłanki, chce 9% badanych. 8,9% opowiada się za pozostawieniem obecnego stanu prawnego. Z badań tych można wyciągnąć następujące wnioski – ani Strajk Kobiet, ani Ordo Iuris.

Instrumentalizacja prawa

Spór o aborcję jest sporem filozoficznym – o to, kiedy zaczyna się osoba ludzka, której godności jesteśmy zobowiązani chronić. Jest również sporem politycznym i to co najmniej na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, zmusza nas do poszukiwania odpowiedzi na pytanie, kto ma takie spory rozwiązywać. Czy ma to czynić jednostka we własnym sumieniu, czy też powinniśmy o tym dyskutować jako polityczna wspólnota? Po drugie, o to, jak ma się prawo do prawdy. Czy w demokratycznym państwie prawa istnieje prawo do życia w błędzie?

Zobacz także: Najgłupsza cecha Polaków, czyli jakoś to będzie [FELIETON]

Spór o aborcję nie toczy się w warunkach racjonalnej debaty a emocjonalnej wojny pozycyjnej. Dwie strony okopały się w swoich przekonaniach i chcą narzucić je reszcie społeczeństwa jako coś oczywistego. Kiedy skończą ci się argumenty, sięgnij po prawa człowieka. I tak z jednej strony krzyczą do nas „Moje ciało, mój wybór”, a z drugiej „Bronimy praw niewinnych”. Obie strony spór uznają już zatem za przesądzony a swoje stanowiska za zdroworozsądkowe, oczywiste i wręcz niewymagające uzasadnienia, o czym nie ma mowy w racjonalnym dyskursie, zwłaszcza gdy chcemy sięgać po narzędzie ostateczne, jakim jest prawo.

Prawo a prawda

Auctoritas non veritas facit legem. Prawo nie musi być moralne w moim czy twoim mniemaniu, prawo może być ślepe na fakty. Oczywiście przeważnie nie jest, bo zakładamy, że ustawodawca tworzy je racjonalnie. Nie zmienia to faktu, że prawo ma tworzyć porządek władzy i wolności, która co najwyżej stwarza jednostkom pole do poszukiwania prawdy, ale jej nie narzuca. Prawo przyzwala również na życie w błędzie. I dobrze. Jeżeli ktoś sądzi inaczej, niech cofnie się w historii do czasów narodzin nowoczesnego państwa.

Zobacz także: Obywatelu masz głos, czyli obywatelska inicjatywa uchwałodawcza w Polsce

To właśnie spór o charakterze egzystencjalnym – o prawdę religijną – doprowadził do stworzenia się formy porządku politycznego, w której funkcjonujemy do dziś. Spór o to, która religia jest prawdziwa, władza świecka zepchnęła na drugi plan. Na pierwszy wysunięto pytanie: jak możemy żyć pospołu. To pytanie pozostaje aktualne.

Granice mojego sumienia

Pytanie o to, kto powinien rozwiązywać spory aksjologiczne we wspólnocie politycznej jest otwarte. Inaczej odpowie na nie skrajny libertarianin, inaczej komunitarysta taki, jak ja. Wiele zależy również od tego, jakiego kalibru jest przedmiot sporu i jakie napięcie generuje ten spór między członkami politycznej wspólnoty. Najgorsze co może zrobić nowa władza, to zignorować zróżnicowane poglądy obywateli i narzucić samowolnie na wszystkich swoją wizję dobrego życia. Śmiem twierdzić, że Parlament nie dysponuje do tego dostateczną legitymacją.

Państwo nie może jednak w takich tematach pozostać neutralne. Przynajmniej nie tam, gdzie temat ma ciężar polityczny – czyli tam, gdzie powoduje konflikty między jednostkami. W takich sprawach dajmy zdecydować obywatelom. A potem uszanujmy ten wybór – nieważne, jaki by on nie był. Bo prawo nie odpowiada prawdzie. Nie z każdym prawem trzeba się zgadzać. Prawa trzeba przestrzegać.

Wpływ euro na płace w Europie Środkowo-Wschodniej. Słowacja z zadyszką