NATO

25 lat Polski w NATO. Czyli jak Putin przegrał dominację z Zachodem

Dziś w Polsce nie wyobrażamy sobie żyć bez członkostwa w NATO czy bycia we wspólnocie europejskiej, bez tego parasola Sojuszu zwłaszcza obecnie, kiedy na naszej wschodniej granicy jest wojna. Sojusz w ostatnich latach przechodził różne okresy od misji ekspedycyjnych po największe wyzwanie od czasu ziemnej wojny, czyli wojny na Ukrainie. Niewątpliwie rozszerzenie NATO o Szwecję i Finlandię od czasu wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie, pokazuje, jak ważne są sojusze, wspólne wartości i przede wszystkim jak nadal ważne jest samo NATO w zapewnieniu zbiorowego bezpieczeństwa. Rocznica 25 lat Polski w NATO powinna być dla nas refleksją o przyszłości i budowaniu wspólnoty w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego, a nie budowania czegoś od nowa w ramach autonomii strategicznej poza strukturami.

  • Droga Polski do NATO była jednym z tych celów po upadku komunizmu w Polsce, która w zasadzie łączyła wszystkie znaczące siły polityczne w latach 90.
  • 12 marca 1999 roku Polska, Czechy i Węgry zostają oficjalnie przyjęte do NATO.
  • Od czasu przystąpienia Polski do NATO wiele się zmieniło na geopolitycznej mapie Europy.
  • Mamy słynne przemówienie Putina w Monachium w 2007 roku i potem szczyt NATO w Bukareszcie w 2008 roku, gdzie nie udaje się dojść do porozumienia ws. przyszłego członkowska Gruzji i Ukrainy. Potem wojnę w Gruzji, która jest ewidentnym sygnałem, że Federacja Rosyjska staje się poważnym zagrożeniem dla Europy.
  • W 2014 roku dochodzi do aneksji Krymu, „zielone ludziki” na Ukrainie zmieniają niemal wszystko, zaczyna się „nowa zimna wojna”, „zimna wojna 2.0” czy odmieniana przez wszystkie przypadki wojna hybrydowa, która miała na poważnie zagrozić bezpieczeństwu Sojuszu, czyli stanu gdzie nie ma granicy między pokojem a wojną.
  • Dla obecności wojsk Sojuszu na wschodniej flance kluczowe znaczenie miał szczyt NATO, który odbył się w lipcu 2016 roku w Warszawie. Jednym z najważniejszych postanowień szczytu było utworzenie czterech batalionowych grup bojowych NATO w ramach inicjatywy Wzmocnionej Wysuniętej Obecności NATO (NATO Enhanced Forward Presence – eFP).
  • Niewątpliwe agresywna postawa Rosji sprawia, że chcemy być w NATO, aż strach pomyśleć co byłby gdybyśmy nie byli, zapewne czekałby nas podobny los co obecnie Ukrainę. Nic więc dziwnego, że w badaniach wychodzi, że chcemy należeć do NATO.
  • Według badania CBOS, 90 proc. badanych popiera przynależność Polski do NATO – 61 proc. zdecydowanie, 29 proc. – raczej.
  • Rozszerzenie Sojuszu o Szwecję i Finlandię, zjednoczone NATO przeciwko agresji Rosji na Ukrainie, nasze silne poparcie do przynależności do Sojuszu pokazuje, że Władimir Putin przegrał wywołując wojnę na Ukrainie. Przegrał dlatego, że przybliżył NATO do swoich granic, zjednoczył kraje NATO, które były lekko rozleniwione przed 2014 rokiem.
  • Polska także jako średniej wielkości kraj, musi być aktywna, by nie pozwolić do podziałów w NATO czy obrażać się na zmiany w USA, które mogą nadejść. Najważniejsze jest obecnie by polska klasa polityczna, była zjednoczona w kwestii bezpieczeństwa i budowała zdolności obronne i odstraszania.
  • Wojna na Ukrainie powinna być dla nas refleksją i czasem na przygotowanie się na wszelkie zagrożenia. Rocznica 25-lecia Polski w NATO powinna być dla nas czymś co powinno nas motywować i być poważnym głosem w NATO, bo my rozumiemy zagrożenie rosyjskie jak nikt inny, nasz region wschodniej flanki je rozumie.
  • Upadek Ukrainy i podbój Tajwanu będą dla świata demokratycznego/zachodniego porażką nie tylko polityczną, ale także egzystencjalną. Dlatego tak ważne jest by trwać razem i dbać o bezpieczeństwo nie tylko w Europie, ale także na świecie.

Polacy chcą należeć do NATO

Droga Polski do NATO była jednym z tych celów po upadku komunizmu, która w zasadzie łączyła wszystkie znaczące siły polityczne w latach 90. Co prawda pojawiały się pomysły alternatywne wobec NATO jak np. NATO-bis co było pomysłem ówczesnego prezydenta Polski Lecha Wałęsy, który zaproponował coś takiego w marcu 1992 w Niemczech ku zaskoczeniu MSZ-u. Potem wyjaśniał, że pomysł – z którego się wycofał – miał przełamać impas. Jednak mimo wszystko, wszystkie kolejne rządy jednogłośnie trzymały kurs do wejścia Polski do NATO.

I tak rozpoczęła się droga Polski do NATO. W 1992 roku rząd Hanny Suchockiej z ministrem obrony Januszem Onyszkiewiczem po rozmowach w Brukseli ogłosił, że Polska będzie gotowa przystąpić do NATO wcześniej niż do Wspólnoty Europejskiej. Następnie w 1993 roku, sekretarz generalny Sojuszu Manfred Woerner oświadczył, że „drzwi do NATO są otwarte” i zapewnił, że Polska będzie wśród pierwszych nowo przyjętych państw. Ważne w owym czasie było oczywiście nastawienie władz Rosji wobec ambicji Polski do wejścia do Sojuszu, całe szczęście osłabiona Rosja pod przywództwem Borysa Jelcyna nie sprzeciwiał się bardzo temu.

Zobacz także: Turniej Debat Oksfordzkich w Łowiczu – Nasza inicjatywa!

W sierpniu 1993 roku w czasie wizyty Borysa Jelcyna w Polsce, ten deklaruje wobec prezydenta Wałęsy, że Rosja nie sprzeciwia się wstąpieniu Polski do NATO i nie uważa jej członkostwa w Sojuszu za zagrożenie dla Rosji. Co było bardzo ważnym sygnałem. Potem oczywiście Rosjanie zaczęli się z tego wycofywać i nawet przestrzegali przed przyjęciem do NATO państw środkowowschodniej Europy. Jednak drogi Polski ku Sojuszowi nie dało się w zasadzie zatrzymać. 18 września 1993 roku, Polskę opuścili ostatni rosyjscy żołnierze, co jest bardzo ważnym symbolem, bo tak oto skończył się czas w pewien sposób bolesny czy trudny dla Polski, bycia satelitą niegdyś potężnego ZSRR.

W styczniu 1994 roku w Pradze prezydent Bill Clinton deklaruje, że rozszerzenie nie jest już kwestią „czy”, ale „jak i kiedy”. I tak oto jesienią tego roku, Kongres Stanów Zjednoczonych upoważnia prezydenta USA do rozszerzenia współpracy wojskowej NATO o Polskę, Czechy, Słowację i Węgry. W październiku 1997 roku kończą się rozmowy akcesyjne Polski z Sojuszem. W listopadzie Polska, Czechy i Węgry po raz pierwszy biorą udział w sesji wielostronnego planowania obronnego. W kolejnym roku, rozpoczyna się  proces ratyfikacji. I tak oto 11 lutego 1999 Sejm upoważnił prezydenta do ratyfikacji Traktatu Waszyngtońskiego. Wyniki głosowania – 409 za, 7 przeciw. A kilka dni później, 18 lutego 1999 prezydent Aleksander Kwaśniewski podpisał ustawę upoważniającą go do ratyfikacji Traktatu. 23 lutego premier Jerzy Buzek kontrasygnuje Akt Ratyfikacyjny Traktatu Północnoatlantyckiego. 26 lutego prezydenci Polski, Czech i Węgier jednocześnie ratyfikują Traktat Północnoatlantycki, wyrażając tym samym oficjalną zgodę na przystąpienie do NATO i w końcu 12 marca 1999 roku Polska, Czechy i Węgry zostają oficjalnie przyjęte do NATO.

Polska w NATO – świat się nie zatrzymał, tylko przyśpieszył

Od czasu przystąpienia Polski do NATO wiele się zmieniło na geopolitycznej mapie Europy. Nie był to okres spokojny, mamy wojnę w Jugosławii, gdzie to Sojusz dokonuje ataku z powietrza na Jugosławię, aby skłonić Serbów do podpisania porozumienia w sprawie Kosowa i zaprzestania prześladowań albańskich mieszkańców tej prowincji. 11 września 2001 dochodzi do ataku na World Trade Center, i wtedy na poważnie trzeba się zmierzyć z problemem terroryzmu oraz misji w dalekich krajach, tak rozpoczął się okres misji ekspedycyjnych NATO w Afganistanie i powołanie międzynarodowych siły ISAF (International Security Assistance Force). W 2003 NATO przejmuje dowodzenie ISAF. Polska w 2002 roku, wysyła ok. stuosobowy kontyngent do prowadzonej przez Amerykanów operacji Enduring Freedom.

Zobacz także: Dlaczego PiS przegrał i dlaczego ma szansę wrócić za cztery lata [FELIETON]

Później czas przyspiesza i mamy do czynienia z imperialnymi ambicjami Rosji i pewnymi sygnałami ze strony Putina, że nie pozwoli na to, by Sojuszu się rozszerzał dalej na wschód. Mamy słynne przemówienie Putina w Monachium w 2007 roku i potem szczyt NATO w Bukareszcie w 2008 roku, gdzie nie udaje się dojść do porozumienia ws. przyszłego członkowska Gruzji i Ukrainy. Potem oczywiście mamy wojnę w Gruzji, która jest ewidentnym sygnałem, że Federacja Rosyjska staje się poważnym zagrożeniem dla Europy. Niestety niewielu to widziało, nadal dominował pogląd, że z Rosją można dojść do porozumienia, że handel z Rosją może wszystko załatwić i załagodzić sytuację.

Niestety nie może, wtedy Lech Kaczyński jako jeden z niewielu polityków miał odwagę powiedzieć znamienne słowa o potencjalnej przyszłości, mówiąc: „dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę”. I tak o to słowa stały się prorocze. W 2014 roku dochodzi do aneksji Krymu, „zielone ludziki” na Ukrainie zmieniają niemal wszystko, zaczyna się „nowa zimna wojna”, „zimna wojna 2.0” czy odmieniana przez wszystkie przypadki wojna hybrydowa, która miała na poważnie zagrozić bezpieczeństwu Sojuszu, czyli stanu gdzie nie ma granicy między pokojem a wojną.

NATO w końcu bliżej nas

Na początku marca 2014 w reakcji na wydarzenia na Ukrainie Polska, wsparta przez Litwę i Łotwę uruchomiła art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, mówiący o konsultacjach z sojusznikami, gdy jedna ze stron uzna, że zagrożona jest jej integralność terytorialna, niezależność polityczna lub szeroko rozumiane bezpieczeństwo. Decyzję o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO podjęto na szczycie Sojuszu we wrześniu tego samego roku w walijskim Newport. Sojusznicy wskazali wtedy agresywną politykę Rosji jako wyzwanie dla bezpieczeństwa NATO. Przyjęto wtedy deklarację o wzmocnieniu Sił Odpowiedzi NATO, w ramach których miała powstać tzw. Szpica – siły bardzo szybkiego reagowania zdolne do reakcji w danym obszarze Sojuszu w ciągu kilku dni.

Dla obecności wojsk Sojuszu na wschodniej flance kluczowe znaczenie miał szczyt NATO w lipcu 2016 roku w Warszawie. Jednym z najważniejszych postanowień szczytu było utworzenie czterech batalionowych grup bojowych NATO w ramach inicjatywy Wzmocnionej Wysuniętej Obecności NATO (NATO Enhanced Forward Presence – eFP). Cztery batalionowe grupy bojowe liczące od ok. 1000 do ok. 2000 żołnierzy, zostały rozlokowane w 2017 r. w Polsce w Orzyszu w woj. warmińsko-mazurskim, na Litwie, Łotwie i w Estonii. Każda z tych grup kierowana jest przez państwo ramowe – w Polsce są to Stany Zjednoczone, na Litwie Niemcy, na Łotwie Kanada, a w Estonii – Wielka Brytania. Podjęto także decyzję o rozmieszczeniu amerykańskiej brygady pancernej na wschodniej flance Sojuszu; dowództwo oraz większość komponentów jednostki znalazło się w Polsce.

Po pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę wiosną 2022 roku utworzono kolejne batalionowe grupy bojowe w ramach eFP – na Słowacji, państwem ramowym zostały Czechy, na Węgrzech państwem ramowym zostały same Węgry, ale w skład grupy wchodzą też żołnierze z innych państw, w Rumunii państwem ramowym została Francja oraz Bułgaria państwem ramowym zostały Włochy. Podkreślić należy, że w Rumunii i Bułgarii siły NATO funkcjonowały już wcześniej, od 2017 roku, w ramach inicjatywy Dostosowanej Wysuniętej Obecności (NATO Tailored Forward Presence – tFP).

Zobacz także: Wojna w Izraelu tworzy efekt domina na świecie. Czy została otworzona puszka Pandory?

Każda z grup bojowych składa się z oddziałów delegowanych przez kilka różnych państw sojuszniczych. Przykładowo w grupie bojowej rozmieszczonej w Polsce poza żołnierzami amerykańskimi służą także żołnierze brytyjscy, rumuńscy oraz chorwaccy. Polscy żołnierze natomiast obecni są w grupie bojowej NATO na Łotwie – razem m.in. z Kanadyjczykami, Włochami, Czechami czy Słoweńcami.

W czasie szczytu NATO w Brukseli w 2017 roku podjęto decyzję o zwiększeniu Sił Odpowiedzi do poziomu 40 tys. żołnierzy – wcześniej było to kilkanaście tysięcy żołnierzy. Rozmieszczenie części tych sił na wschodniej flance NATO zadeklarował sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg na wirtualnym szczycie zwołanym dzień po rosyjskiej inwazji na Ukrainę 25 lutego 2022. A w czasie kolejnego szczytu 24 marca 2022 roku w Brukseli zdecydowano o stworzeniu wymienionych już wyżej grup bojowych w Rumunii, Bułgarii, na Węgrzech i Słowacji.

Z kolei w czasie szczytu NATO w Madrycie uznano, że Federacja Rosyjska jest najważniejszym, bezpośrednim zagrożeniem dla Sojuszu. Liderzy przyjęli nową koncepcję strategiczną, której zadaniem było przystosowanie Sojuszu do zagrożeń związanych z Rosją. Sojusznicy zobowiązali się do też rozmieszczenia na wschodniej flance dodatkowych sił, które w razie potrzeby zostaną powiększone z istniejących batalionowych grup bojowych do jednostek wielkości brygady. Zapowiedziano też dążenie do dalszego zwiększania sił szybkiego reagowania NATO do 300 tys. żołnierzy.

Dziś z perspektywy czasu możemy jasno powiedzieć, że gdyby wtedy Europa powiedziała jasno stop Putinowi, to kto wie, może do wojny na Ukrainie by nie było, a Europa zamiast obawiać się obecnie agresji ze strony Rosji i deklarować zbrojenia oraz gotowość do pomocy dla walczącej Ukrainy, miałaby względny spokój. Ale jak to mówią, zawsze jest się mądrym po szkodzie. Ciekawe jest w sumie to, że w czasach jeszcze byśmy powiedzieli spokojnych pojawiały się propozycję, by Federacja Rosyjska miała w nowym ładzie uczestniczyć i nawet rozważano włączenie jej w przyszłości do struktur NATO[1] takie propozycje wyszły od ministra obrony Wielkiej Brytanii Malcolma Rifkinda[2] oraz sekretarza stanu USA Jamesa Bakera[3]. Dziś takie myślenie jest nawet nie do pomyślenia.

Chcemy być w NATO

Jak mówił niedawno obecny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, Polska starała się już w latach 90. o wejście do NATO, bo już wtedy Rosjanie nam grozili. “Myśmy chcieli do NATO ze względów historycznych oraz dlatego, że już wtedy nam grożono. A jak Rosjanie nam grożą, to mamy bardzo dobre historyczne powody, żeby im wierzyć i ufać” – mówił Sikorski. A jak mówił były prezydent Aleksander Kwaśniewski, gdyby Polska pozostała w tzw. szarej strefie, bez gwarancji bezpieczeństwa, która wynika z art. 5 traktatu północnoatlantyckiego, bylibyśmy dzisiaj w bardzo trudnej sytuacji: „Bylibyśmy w dużym zagrożeniu, może nie agresją militarną, ale na pewno mielibyśmy poczucie wielkiej niepewności, ponieważ imperializm rosyjski nie ma granic” – powiedział. „Poza tym, musielibyśmy, a pewnie nie byłoby na to pieniędzy, wydawać dużo środków, żeby nasza armia się rozwijała. Pamiętajmy, że Polska od początku transformacji miała inne priorytety, sprawa wojska nie była najważniejsza” – dodał.

Niewątpliwe agresywna postawa Rosji sprawia, że chcemy być w NATO, aż strach pomyśleć co byłby gdybyśmy nie byli, zapewne czekałby nas podobny los co obecnie Ukrainę. Nic więc dziwnego, że w badaniach wychodzi, że chcemy należeć do NATO. Według najnowszych badań CBOS, 60 proc. ankietowanych w lutym uważa, że przystąpienie do NATO było dla Polski wydarzeniem przełomowym o historycznym znaczeniu – to najwyższy wynik historii tych badań. W przededniu akcesji, w lutym 1999 r. uważało tak 44 proc. badanych, a w poprzednim sondażu z 2019 r. – 42 proc.

Zobacz także: Twitter jako narzędzie dezinformacji podczas wojny na Ukrainie

Dziś w zasadzie nie ma siły politycznej o dużym znaczeniu, która by podważała obecność Polski w NATO, nic dziwnego, bo według badania CBOS, 90 proc. badanych popiera przynależność Polski do NATO – 61 proc. zdecydowanie, 29 proc. – raczej. W sondażu z 2014 r., gdy Polska obchodziła 15 rocznicę wejścia do Sojuszu, było to łącznie 62 proc. Rekordowe poparcie dla członkostwa Polski w NATO CBOS odnotował w marcu 2022 r. – niedługo po rozpoczęciu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę – gdy wyniosło ono 94 proc. Obojętność wobec faktu, że Polska jest członkiem NATO, wyraziło 5 proc. ankietowanych – o 21 punktów proc. mniej niż w 2014 r. Tylko 2 proc. respondentów oświadczyło, że są przeciwko przynależności Polski do NATO (1 proc. zdecydowanie, 1 proc. raczej). W 2014 r. było to łącznie 4 proc. Odpowiedź “trudno powiedzieć” w tej kwestii wybrało 2 proc. badanych – o 4 punktów proc. mniej niż dziesięć lat temu.

Zdaniem 74 proc. ankietowanych przynależność Polski do NATO jest gwarancją niepodległości Polski – to o 12 punktów proc. więcej niż w 2014 r., a w lutym 1999 r. opinię taką wyraziło 41 proc. badanych. Według 15 proc. respondentów obecność w NATO jest formą podporządkowania Polski obcemu mocarstwu. W 2019 r. uważało tak 19 proc. badanych, a 25 lat temu – 42 proc. badanych. 10 proc. badanych wybrało odpowiedź “trudno powiedzieć”, w 2019 r. było to 19 proc., a w 1999 r. – 16 proc. Odmówił odpowiedzi 1 proc., w 2019 r. i w 1999 r. nikt tego nie zrobił.

82 proc. ankietowanych uważa, że przynależność Polski do NATO zapewnia Polsce pokój i bezpieczeństwo, to o 14 punktów proc. więcej niż w 2014 r. i 27 punktów proc. więcej niż w 1999 r. Zdaniem 10 proc. ankietowanych obecność w NATO zwiększa możliwość uwikłania Polski w konflikt zbrojny – w 2014 r. uważało tak o 8 punktów proc. badanych więcej, a w 1999 r. uważało tak 27 proc. badanych.

Zobacz także: Geneza i historia młodzieżówek partii politycznych

Co równie ważne, wierzymy w to, że w razie czego NATO przyjdzie nam z pomocą. Jest to szczególnie ważne w obecnej chwili, kiedy na Ukrainie dzieje się wojna. Sojuszu Północnoatlantycki bez tej wiary byłby zapewne czymś pustym, bo po co być w takim razie w sojuszu, który jest tylko czymś sztucznym.

Zdaniem łącznie 79 proc. ankietowanych w tej chwili Polska może być pewna zaangażowania sojuszników w ewentualną obronę naszych granic (22 proc. – zdecydowanie, 57 proc. – raczej) – to o 18 punktów proc. więcej niż w 2014 r. Według łącznie 16 proc. badanych Polska nie może być tego pewna (14 proc. raczej, 2 proc. zdecydowanie) – to o 11 punktów proc. mniej niż dziesięć lat temu.

Co równie istotne, chcemy by to NATO było u nas obecne, by było je widać na każdym kroku w naszym kraju. Bo nic nie daje tak mocnych gwarancji bezpieczeństwa jak obecność wojsko sojuszniczych w naszym kraju, które w razie czego też będą mogły walczyć jak też zostaną zaatakowane, co tym samym będzie się mocno wiązało z tym, że taki sojusznik przyjdzie w pomocą szybciej, bo strata żołnierzy własnych zawsze jest bolesna i sprawia, że opinia publiczna chętniej jest gotowa wyrazić poparcie dla pomocy dla danego kraju. Łącznie 83 proc. respondentów uważa, że w Polsce powinny stacjonować wojska innych państw NATO (40 proc. zdecydowanie, 43 proc. raczej). W lutym 1999 r. uważało tak łącznie 32 proc. badanych. Nie powinno się tak dziać zdaniem łącznie 9 proc. ankietowanych (7 proc. raczej, 2 proc. – zdecydowanie nie powinny) – w 1999 r. uważało tak 56 proc. badanych. Nie odpowiedziało lub stwierdziło, że “trudno powiedzieć” 7 proc. – dziesięć lat temu było to 12 proc.

Lekcja dla nas z wojny na Ukrainie

Rozszerzenie Sojuszu o Szwecję i Finlandię, zjednoczone NATO przeciwko agresji Rosji na Ukrainie, nasze silne poparcie do przynależności do Sojuszu pokazuje, że Władimir Putin przegrał wywołując wojnę na Ukrainie. Przegrał dlatego, że przybliżył NATO do swoich granic, zjednoczył kraje NATO, które były lekko rozleniwione przed 2014 rokiem. Kraje NATO zaczęły rozumieć, że Federacja Rosyjska stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy. Dziś niemal wszyscy mówią – nawet Niemcy – o zagrożeniu Rosyjskim, co jest bardzo ważne w tym wszystkim. Nadal chcemy być pod tym „parasolem ochronnym” Sojuszu nie poza. Dyskutujemy, jak NATO wzmocnić, zmienić na jeszcze lepsze, przybliżyć je jeszcze bardziej do wschodniej flanki, a nie rozwiązać, czy nie powiększać, ograniczyć rolę itp.

Co prawda jest jeszcze dużo rzeczy do poprawienia jak wydatki na obronność. Sekretarz generalny Jens Stoltenberg mówił 14 lutego w czasie konferencji, że liczba państw, które będą wydawać 2% PKB na obronność w tym roku, prawdopodobnie wzrośnie do 18 z 31 (32 licząc Szwecję). W zeszłym roku, to było 11 państw w tym: Polska, Grecja, kraje bałtyckie, Finlandia czy Rumunia. Jak mówił sekretarz NATO: „od 2014 roku (…) europejscy członkowie NATO i Kanada zwiększyli wydatki na obronność o 600 mld dolarów. W ubiegłym roku byliśmy świadkami bezprecedensowego – 11- procentowego – wzrostu w tej dziedzinie”. „Spodziewam się, że w tym roku 18 członków Sojuszu Północnoatlantyckiego wyda 2 proc. PKB na obronność. To kolejny rekord i 6-krotny wzrost w porównaniu z 2014 r., kiedy tylko trzy państwa NATO osiągnęły ten cel” – podkreślił sekretarz generalny, dodając, że w tym roku europejskie kraje będące członkami Sojuszu zainwestują razem 380 mld dolarów w obronność.

Zobacz także: Chińska rewolucja przemysłowa w dobie europejskiego średniowiecza

To jest bardzo ważne, by państwa te wydatki systematycznie podnosiły. Bo nic nie zagwarantuje nam bezpieczeństwa i odstraszania przed atakiem jak własne zdolności obronne. Pozytywne jest to, że w końcu Niemcy te 2% PKB osiągnęły, pamiętajmy o tym, że to jest nasz najbliższy sojusznik i to Niemcy w razie potrzeby przyjdą (chcieliśmy by przyszły) nam z pomocą. Również Francja te 2% PKB osiągnie w tym roku. Nasz region wschodniej flanki w tej kwestii jest liderem, jeśli chodzi o wydatki na zbrojenia, bo jak nikt inny rozumiemy czym jest rosyjska okupacja i imperialna polityka Federacji Rosyjskiej. Szkoda, że państwa zachodnie musiały, to zrozumieć dopiero teraz. Trzeba mieć nadzieje, że nadal będą to rozumieć i nie zaczną się „wycofywać rakiem” od tego, bo będą zmęczeni wojną. Putin już daje pewne sygnały, że jest gotowy usiąść do rozmów, jednak to będzie ze szkodą dla nas w przyszłości i dla Ukrainy.

Nie możemy jednak pozwolić obecnie do rozłamu w NATO. W naszym interesie, w interesie wschodniej flanki jest to, by NATO funkcjonowało, wojska naszych sojuszników były tutaj, nawet jak zagrożenie ze strony Rosji przygaśnie. Dlatego wszelkie próby tworzenia czy budowania autonomii strategicznej Europy bez USA, nawet gdyby Donald Trump wrócił do władzy w Stanach Zjednoczonych należy odłożyć i rozbudowywać to co jest w ramach NATO. Bo tylko wspólnie z USA, Europa może być bezpieczna i Zachód może być silny. Ewentualna zmiana w Białym Domu powinna być dla nas szansą na ewentualną reformę Sojuszu, by był silniejszy, ale nie był „subskrypcją” czyli jak płacisz to masz ochronę, a jak nie to nie masz – jak głosił niedawno doradca Donalda Trumpa. Europa musi zrozumieć, że USA same nie zapewnią nam i światu bezpieczeństwa. Europa musi pewną odpowiedzialność wziąć za własne bezpieczeństw w ramach Sojuszu. Ale nie bez USA tylko wspólnie w ramach NATO. To samo zauważył były prezydent Aleksander Kwaśniewski, który wskazał na “zwiększenie udziału europejskiego w strukturach NATO”.

“To było dla nas, Europejczyków, wygodne przez lata, bo Amerykanie brali na siebie koszty, myślenie i szukanie nowych technologii w sprawach obronnych. Myślę jednak, że Europa musi więcej płacić na sprawy bezpieczeństwa, musi wzmocnić swój przemysł zbrojeniowy, musi zacząć myśleć – w pierwszej kolejności o wspólnych siłach szybkiego reagowania, a być może europejskiej armii w przyszłości” – wyjaśnił.

Zobacz także: Apartheid w RPA – jak to wygląda obecnie?

Polska także jako średniej wielkości kraj, musi być aktywna, by nie pozwolić do podziałów w NATO czy obrażać się na zmiany w USA, które mogą nadejść. Najważniejsze jest obecnie by polska klasa polityczna, była zjednoczona w kwestii bezpieczeństwa i budowała zdolności obronne i odstraszania. Bo silna Polska, z silnymi partnerami to bezpieczna Polska. Jeśli zniszczymy to, co udało się nam Zachodowi zbudować, to nie dość, że będziemy w poważnych tarapatach, to znowu możemy wrócić do czasów, które dawno minęły, gdzie to potężni i agresywni dyktowali warunki i zmieniali granicę państw.

Wojna na Ukrainie powinna być dla nas refleksją i czasem na przygotowanie się na wszelkie zagrożenia. Rocznica 25-lecia Polski w NATO powinna być dla nas czymś co powinno nas motywować i być głosem w NATO, bo my rozumiemy zagrożenie rosyjskie jak nikt inny, nasz region wschodniej flanki je rozumie. Zachód ciągle myśli, że jak w Rosji dojdzie do przemian demokratycznych to Rosja się zmieni, nie, nie zmieni się, będzie jeszcze bardziej potężną i niebezpieczna, bo taka jest jej natura. Musimy to na zachodzie ciągle tłumaczyć i być tym, który będzie napędzał Sojuszu do działania. Bo przed nami nie tylko zagrożenie rosyjskie. Nadchodzą nowe zagrożenia jak destabilizacja Indo-Pacyfiku przez Chiny, ciągle gdzieś obecny terroryzm, palący się ciągle Bliski Wschód, dezinformacja i cyber zagrożenia, migracje, zmiany klimatyczne.

Z tym wszystkim będziemy się mierzyć i będziemy musieli jako Sojusz przyjąć pewną postawę, przygotować na te zagrożenia. A niewątpliwie jako Zachód musimy być przygotowani na zagrożenie chińskie, to nie tylko problem USA, ale całego Zachodu, czy jak to się lepiej teraz mówi świata demokratycznego. Bo właśnie także o to toczy się ta rywalizacja, czyli wolnego demokratycznego świata i powstrzymania niebezpiecznych reżimów, które próbują zmienić świat na gorsze. A upadek Ukrainy i podbój Tajwanu będą dla świata demokratycznego/zachodniego porażką nie tylko polityczną, ale także egzystencjalną. Dlatego tak ważne jest by trwać razem i dbać o bezpieczeństwo nie tylko w Europie, ale także na świecie.

Bibliografia

[1] H. Kissinger, Porządek światowy, tłum. M. Antosiewicz, Wołowiec 2017, s. 91.

[2] Tamże.

[3] Wielka Brytania w latach 90. chciała, żeby Rosja została członkiem NATO, https://wiadomosci.onet.pl/swiat/wielka-brytania-w-latach-90-chciala-zeby-rosja-zostala-czlonkiem-nato/et2q35t (dostęp: 10.03.2024).

Wpływ euro na płace w Europie Środkowo-Wschodniej. Słowacja z zadyszką